Ja to się tylko zastanawiam jakim cudem Elizabeth Tulloch dostała główną rolę kobiecą w tym serialu. Przecież ona od 20-tu lat udowadnia że nieumie grać, i poza spojrzeniem zatroskanej sarny nie zna innych środków wyrazu.
Jak na DC nie jest tragicznie, ale plastikowość formy jednak nadal wyłazi. Zwykle seriale DC wytrzymuję przez parę odcinków, bo ten napuszony styl plastic-fantastic jest w dużych dawkach nieznośny. Jakoś mi te ich seriale (Arrow) strasznie śmierdzą ,,Modą na sukces" z superbohaterami.
Jestem po 10 odcinku, nie miałem zamiaru komentować serialu, ale mimika tej kobiety mnie do tego zmusiła, no i patrzę a tutaj już ktoś temat poruszył zatroskanej sarny... generalnie aktorzy nie ma tragedii, Superman może być, ale ta jego Lois to się komuś nieźle popierniczyło w głowie!
Do mnie również nie trafiły seriale DC, tak jak zostało to tutaj napisane plastik i te telenowele... ale jednak co Superman to Superman, mam z nim wiele wspólnych cech No i potrafi zaciekawić, wciągnąć... już tak sobie nawet myślałem aby powycinać większość nudnych scen i z 10 odcinków zrobić jeden film :)
Lecę teraz z drugim sezonem i pojawiła się siostra Lois, o wiele lepiej by wyglądała u boku Supermana... bo z tą Elizabeth Tulloch jest coraz gorzej, jakby miała jakaś luźną szczenkę, tragedia.
A serial ogólnie i się podoba i przestałem zwracać uwagi na pewne totalne buble.