Jedyne ksiązki Palahniuka, które warto przeczytać to Fight Club (z uwagi na świetny film Finchera) oraz fenomenalny zbiór reportaży i opowiadań Stranger Than Fiction.
Czytałem większość jego książek, Invisible Monsters akurat nie, ale wiem o czym jest i wątpię, żeby była jakimś niezwykłym wyjątkiem. Najkrócej jak to mogę wyrazić: minimalizm Palahniuka, bardziej niż świadomym zabiegiem, jest maską ukrywającą braki w warsztacie i wyobraźni. Najlepiej widać to rzeczywiście w Haunted. Struktury narracyjne które mogły być zaskakujące w Choke czy Fight Clubie wychodzą tam bardzo nędznie.
Niewidzialne Potwory, fenomenalny Dziennik i Rozbitek, Opętani, Udław się, Fight Clube. Palahniuk to genialny twórca, a Fight Clube wcale nie jest jego najlepszą powieścią. Z resztą mało jest twórców tak dobrze operujących minimalizmem i tak mocno grających na emocjach. Według mnie tylko McCarthy, Easton Ellis i Selby Jr mogą mu dorównać. Polecam ich książki.
McCarthy i Easton Ellis to nawet nie pisarze a pseudoartyści z beznadziejnymi stylami pisania
Ten pierwszy to w sumie nie wiem co robi, on pisze poezję czy co?
Ten drugi ma styl pisania jak jakaś 90-letnia stara bogata kobieta bez męża pisząca opowiadania do miesięczników dla kobiet o modzie
a ja się zgadzam. Palahniuk to mój ulubiony pisarz, ale jak czytam, jak inni go gloryfikują i wsadzają w jego ręce zasługi, których nie jest godzien, to robi mi się niedobrze. nie jest idealny i perfekcyjny, ale na pewno wyrasta poza przeciętność i za to go cenię