Zachowujecie się jak snoby. W poprzednim filmie Ariego Astera (Hereditary) widzimy konsekwencję wydarzeń i ich cel. Tam wydarzenia układają się jak puzzle układanki, która zostaje objawiona dość późno. Natomiast tutaj od samego początku możemy się spodziewać zakończenia, które też nie robi szczególnego wrażenia. Ari już od początku przyzwyczaja nas do śmierci bohaterów i zalewa nas "dziwnymi rytuałami", które wnoszą jedynie walory estetyczne. W puencie brakowało tylko Kmicica mówiącego "skończ waść, wstydu oszczędź".
ale akcja się dzieje w dzień i nie ma dżamp skerów więc hurrr durr ARCYDZIEŁO!
;P
"Zachowujecie się jak snoby. W poprzednim filmie Ariego Astera (Hereditary) widzimy konsekwencję wydarzeń i ich cel. Tam wydarzenia układają się jak puzzle układanki, która zostaje objawiona dość późno. Natomiast tutaj od samego początku możemy się spodziewać zakończenia..".
.. Aha.. Idąc" twoim tropem .. Najpierw należy obejrzeć poprzedni film Astera żeby oglądać Midsommar.. kurde kiedyś to było tak , że "wrzucało," się film i go oglądało .. a teraz.. zanim zobaczymy film to juz wiemy "o czym on jest".
Lichne to
Odwołanie do poprzedniego filmu tego samego reżysera jest dobrym punktem odniesienia. Nie udawaj, że istnieje coś takiego, jak ocena filmu jako bytu odseparowanego od wszystkich innych filmów. Ciągle porównujemy - żeby uznać coś za dobre, musimy wiedzieć jak robi się to źle. Od drugiego komentarza nie napisałeś nic merytorycznego, tylko stękasz.
Ale ja nic nie udaje i nie stękam. Wpada mi w ręce film , siadam w fotel i go oglądam. A jak dla ciebie nie istnieje coś takiego, jak ocena filmu jako bytu odseparowanego od wszystkich innych filmów to twój kompleks szefie. Następny filmowy troglodyta się znalazł .. On tak powiedział i bach masz mieć taki sposób myślenia i punkt widzenia.
przepraszam, skasowałbym tamten komentarz ale chyba po czterech latach nie można, a faktycznie jest spoiler
Gawiedź wychowana na najprostszych niewymagających produkcjach. Jedyne czego wymaga to, żeby film ich rozbawił niczym małpa w cyrku.
A co tam takiego zrozumiałeś? Ten film w naiwny sposób traktuje religię. To jednak byt bardziej wyrafinowany i mający więcej sensu niż starano się to pokazać w filmie. Jedyne co ten film robi to brutalna próba wymuszenia na widzu zdania(co już przestaje być sztuką, a przekształca się w jakąś prostacką manifestację), że religia działa wbrew społeczeństwu i rozsądkowi. Obrzydliwy przez naiwność i tendencyjność, oraz fałsz czy może brak zrozumienia czym była i jest religia, jak fundamentalną pełniła rolę w kształtowaniu współczesnego świata. W dodatku forma jest nastawiona na szokowanie widza, zdecydowanie przesadzono. Coś co wolałbym wymazać z pamięci. :P
To nie religia to sekta a sekciarze działają wbrew rozsądkowi i społeczeństwu - działają wg. uznaniowych wypaczonych norm, które sprzedają poprzez wyrafinowane socjotechniki jednostkom podatnym i potrzebującym wypełnienia,
Śmieszą mnie ci Pompatyczni napuszeni odbiorcy którzy uważają, że na dramatach albo w horrorach nie można się uśmiechnąć ani zaśmiać bo trzeba cały czas byś albo zamyślonym albo przerażonym. Wiele scen było tu bardzo groteskowych np. rytmiczne dociskanie przez nagą starszą kobietę jednego z bohaterów gdy był w trakcie seksu z nagą dziewczyną w scenie, w której wszyscy naśladują odgłosy jęczenia dziewczyny która uprawiała seks. Sama scena wiadomo że była następstwem kilku innych sytuacji i dążenia tej dziewczyny do poczęcia dziecka z nowo przybyłym gościem, ale nie zmienia to tego, że scena mogła jednocześnie śmieszyć i można było ją jednocześnie rozumieć.
Nie szedłem na "Midsommar" do kina z prostej przyczyny - doświadczony wiedzą wyniesioną z kinowego seansu "Hereditary", (mlaskanie popcornu, śmiechy, ciągłe durne komentarze i pierdzenie w fotel kogoś w rzędzie wyżej) wiedziałem, że może zakończyć się podobnie, więc wolę zaczekać na Bluray / VOD. Horror nie zawsze musi atakować jumpscenkami. Fabuła i klimat to obecnie dwa najbardziej brakujące elementy kina grozy, a wytwórnia A24 poniekąd przywróciła wiarę w gatunek, bo postawiła właśnie na nie. Do kin można sobie skoczyć na "Annabelle", ale ich kino najlepiej odbiera się na oglądaniu w domu.
Nie dziwię się. Sam żałuję, że poszedłem do kina. Pierwszy raz musiałem komuś powiedzieć, żeby się zamknął, bo gość nie umiał przestać komentować filmu.
Ten film ma specyficzny klimat i to, że ludzie siedzą w kinie i nie mogą przestać mówić, też o nim jakoś świadczy. Sam film polecam, ale raczej właśnie w domowym zaciszu, a jeśli z ludźmi, to żeby ich uprzedzić, że bez względu na to jak chora właśnie scena się dzieje, mogą się wrażeniami podzielić po filmie.
Dokładnie. Polecam oglądać dobre filmy w godzinach popołudniowych, kilka osób na sali.
Nie zawsze jest możliwość. W mojej miejscowości był tylko jeden seans wieczorem. Ale w większych miastach jak najbardziej wskazane.
Dokładnie. Wczoraj byłam na seansie w Nowych Horyzontach we Wrocku i na sali było łącznie 5 osób :)
A najlepiej to w środku tygodnia koło południa i minimum tydzień po premierze, gdy na sali jest kilkanaście osób.
Dokładnie tak. Byłem na pierwszej części To .. o 11:15 . Na sali trzy osoby ze mną :)
No to w moim kinie była cisza, ludzie byli bardziej zażenowani tym obrazem i jak najszybciej chcieli stamtąd zwiać, nie oglądając się na innych. :D Przykre doświadczenie.
Domyslam się. Miałem podobnie, takiego rozczarowania nie miałem odkąd moja dziewczyna zobaczyła moje przyrodzenia.
Ludzie śmieją się wtedy kiedy śmieją się inni. A że większość to idioci więc śmiali się nie wiedząc z czego i po co.
Oj. Kolejny znawca ludzkich zachowań. Krytyk filmowy i psycholog zarazem.
Midsommar - wielkie dzieło kinematografii, kto się śmieje ten głupi.
Pokaż swoje dyplomy z wszechwiedzy panie mądry. Oświeć nas swoją inteligencją zamiast tylko krytykować wypowiedzi innych.
Aleś zabłysnął. Też mogę napisać że nie rozumiesz czym jest kino, bo tak. Nie muszę podawać argumentów, prawda?